Kiedyś janowska stadnina słynęła z hodowli koni arabskich, a przez ostatnie lata o Janowie Podlaskim mówiło się głównie za sprawą kolejnych skandali. Jednak eksperci liczą, że tegoroczna aukcja przełamie złą passę.
A ta trwa od lutego 2016 roku, gdy ówczesna Agencja Nieruchomości Rolnych odwołała znanych i doświadczonych prezesów państwowych stadnin w Michałowie i Janowie Podlaskim. Przez ten czas przez fotel szefa janowskiej stadniny przewinęło się już kilka nazwisk. Obecnie kieruje nią Lucjan Cichosz, były parlamentarzysta związany z PiS.
W Janowie Podlaskim już od piątku trwał Narodowy Pokaz Koni Arabskich Czystej Krwi. – W tym roku rekordowo zaprezentowało się ponad 150 koni – mówi Tomasz Chalimoniuk, pełnomocnik ministra rolnictwa ds. hodowli koni, a także prezes Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, który organizuje Dni Konia Arabskiego. Międzynarodowi sędziowie wyróżnili klacz Palangę z Michalowa jako czempionkę klaczy starszych. Została też najlepszym koniem tegorocznego pokazu. A najwyższe noty wśród ogierów uzyskał siedmioletni Paris z janowskiej stadniny.
Jednak wszyscy i tak oczekują w te dni na moment kulminacyjny, czyli aukcję Pride of Poland. W tym roku stadniny wystawiły 16 arabów – 13 klaczy i 3 ogiery. – Zainteresowanie jest nadspodziewanie duże. Spodziewaliśmy się raczej, że z powodu pandemii będzie trochę mniej ludzi, tymczasem wszystkie miejsca są zajęte, te przy vipowskich stolikach, jak i na trybunach. Kupców też jest więcej niż w latach poprzednich – przekonywał tuż przed aukcją Chalimoniuk. Do Janowa przyjechali na przykład szejkowie z Arabii Saudyjskiej, ale też kupcy z Kataru, Bahrajnu, Turcji, Wielkiej Brytanii, Norwegii czy Belgii.
Znawcy wielkie nadzieje wiążą z 11-letnim ogierem Equator z michałowskiej stadniny. W aukcyjnym katalogu określono go jako „klejnot w koronie”. – To podwójny czempion świata, w tym roku ma szansę na platynę. Sądzę, że dla wielu szejków arabskich jest to nęcąca propozycja. Najlepiej, gdyby było kilku chętnych, wtedy jest ożywiona licytacja – zwraca uwagę Jerzy Białobok, były szef stadniny w Michałowie, który został zwolniony w 2016 roku wraz z Markiem Trelą.
– Nie wiem, czy się sprzeda, bo aby go kupić trzeba mieć zasobny portfel. Tanio go nie oddamy – zaznacza z kolei Tomasz Chalimoniuk. – Jeśli nie przekroczy ceny minimalnej, to wróci do Michałowa – dodaje prezes PKWK.
Ale eksperci stawiają też na michałowską klacz Emandorissę i janowską Brodnicę. – Klacz jest bardzo rokująca. W zeszłym roku zdobyła tytuły na trzech czempionatach w Polsce i Czechach – tak o Brodnicy opowiada prof. Krystyna Chmiel z Białej Podlaskiej. – Konie aukcyjne są w dobrej kondycji, miałam okazję je oglądać już kilka dni temu. Jest na czym oko zawiesić – przekonuje Chmiel.
A te wybrane na licytację wymagają specjalnych przygotowań. – Trening i przygotowanie konia do aukcji trwa ok. pół roku. Przygotowuje się go jak sportowca. Najpierw jest trening ogólnorozwojowy, nabranie mięśni i wytrzymałości. Później dochodzą odpowiednie ćwiczenia, m.in. wyciągnięcie głowy z szyją, zademonstrowanie pięknego ruchu. A na koniec kosmetyka. Koń jest strzyżony, smarowany oliwkami – podkreśla Andrzej Wójtowicz, hodowca koni arabskich z Bełżyc koło Lublina.
Zdaniem ekspertów, tegoroczna aukcja będzie dla polskiej hodowli swoistym egzaminem. – Stadniny potrzebują bardzo gotówki, zarówno Michałów, jak i Janów, bo w zeszłym roku wykazały straty i to znaczne. A prawda jest taka, że wcześniej stadniny żyły ze sprzedaży koni arabskich. Ja bym chciał, by nastąpił przełom, by to poszło do przodu – nie ukrywa były prezes michałowskiej stadniny. – Wtedy byłaby gwarancja, że tych stadnin nie zlikwidują, jeśli one będą się broniły same, bo nie sadzę, aby państwo było aż tak dobrotliwe i wspomagało finansowo stadniny, nie spodziewam się tego – przyznaje Białobok.
Przypomnijmy, że w ubiegłym roku janowska stadnina zanotowała 3,5 mln zł straty. A ta w Michałowie 924 tys. zł. Z kolei jeszcze w 2015 roku, kiedy szefem był Marek Trela, stadnina miała aż 3 mln 200 tys. zł zysku, który zawdzięczała rekordowej aukcji koni Pride of Poland. Na koniec 2016 r. była 81 tys. zł na plusie. Potem zaczęła przynosić straty: w 2017 r. 1 mln 640 tys. zł, w 2018 r. – 3 mln 170 tys. zł, a w 2019 r. – 1 mln 250 tys. zł.
Alina Sobieszak z „Araby Magazine” zwraca uwagę na pewną tendencję. – Jeśli już na początku aukcji zaczną się sprzedawać konie za dobrą cenę, to dobrze wróży. Natomiast konie z tegorocznej oferty nie są z najwyższej półki, ale są dla średniego klienta, raczej milionowych rekordów nie będzie – prognozuje Sobieszak. Nie zmienia to faktu, że kupcy nadal interesują się końmi z Janowa. – Nasza hodowla się trzyma, nasze konie są znowu widoczne na pokazach międzynarodowych. Może znowu nastąpi trend, że ludzie będą chcieli mieć polski rodowód w swoim stadzie – tłumaczy ekspertka.
Podczas ubiegłorocznej aukcji udało się sprzedać 10 z 22 wystawionych koni za 1,6 mln euro. Najdroższa okazała się klacz Perfinka ze stadniny w Białce. Wiceczempionka świata została wylicytowana za 1 mln 250 tys. euro. A rok wcześniej wylicytowano 14 koni za 1,4 mln euro. Z kolei w 2017 roku sprzedano sześć koni za 401 tys. euro. Ówcześni prezesi tłumaczyli słabe wyniki ogólnoświatowym załamaniem rynku koni arabskich.
– Ja nie uważam, że to był trudny rynek na konie arabskie. Konie dobre i bardzo dobre sprzedawały się zawsze. Największy kłopot był zawsze ze średniakami, których ceny relatywnie znacznie spadły – zaznacza Białobok. W jego ocenie obecnie najlepsze ceny konie osiągają na aukcjach w Niemczech i we Włoszech. – Trochę te kraje zajęły miejsce Janowa, bo rynek nie znosi próżni, a kraje arabskie potrzebują ciągle nowych koni, żeby wygrywać nowe pokazy. Próżność ludzka nie zna granic – żartuje Białobok.
Imprezę zwieńczy poniedziałkowa aukcja Summer Sale, podczas której wystawionych będzie 19 koni.